Kobieta pracująca

Jak złapać równowagę między domem a pracą?

 

Są takie momenty w życiu pracujących rodziców, kiedy obowiązki wzywają ze wszystkich stron, a pośrodku mały zakatarzony człowiek, który choćby najbardziej samodzielny, w domu zostać sam nie może.

Wtedy zwykle rozpoczyna się odbijanie piłeczki i przerzucanie mniej lub bardziej merytorycznych i niepodważalnych argumentów świadczących o wyższości mojej pracy nad jego i na odwrót. [Edit: a potem nadchodzi czas pandemii i ten wpis robi się nagle aktualny przez kolejne 2 miesiące, a opisana w nim historia powtarza się codziennie jak filmowy dzień świstaka]

I kiedy tak wspomniany On wymawia głośno rząd wielkości marży w projekcie, nad którym pracuje, ja próbując zripostować wołam wycierając roczniakowi gila: „ale ja mam zlecenie z agencji!”. Zapada niezręczna cisza, która wcale nie oznacza mojego zwycięstwa przez nokaut.

Patrzę na tę zdziwioną twarz i dodaje najpoważniej, jak tylko umiem, że muszę na piątek zmierzyć zegarki.

Bo one mogą być szkodliwe.

Czuję, jak z każdym zdaniem moja pozycja negocjacyjna słabnie, ale ja nie z tych co się łatwo poddają. Dziecko pociąga głośno nosem, On patrzy i chyba by o coś zapytał, ale o co? „Jakie, kur.. zegarki?” Nie zapyta, bo dziecko. Więc patrzy.

To ja odpowiadam czytając w jego myślach. „Dostaliśmy zlecenie z Państwowej Agencji Atomistyki, żeby zbadać, czy zegarki z farbą radową mogą być szkodliwe.” Teraz się ich nie produkuje, ale ludzie mają takie rzeczy w domach, czasem sprzedają. A to jest radioaktywne. I ja mam zmierzyć jak bardzo.

Ostatecznie o tym kto został w domu zadecydowała szybka kalkulacja, deadline vs czas połowicznego rozpadu radu, który wynosi jakieś 1600 lat, wobec którego tydzień opóźnienia był nic nieznaczącym momentem.

Przegrałam 😉

 

Przy okazji polecam książkę pt. „Radium Girls”. Jest to historia młodych dziewczyn, które pracowały przy malowaniu cyferblatów farbą zawierającą rad. Jak to się dla nich skończyło, opisuje tutaj.