Co mi dała praca w laboratorium?
Praca w laboratorium zanim do niego trafiłam, kojarzyła mi się z czymś:
A) nieosiągalnym intelektualnie. Pierwsze kłamstwo.
B) nudnym. Jeszcze większą bzdura.
C) czymś, co pozwala odkrywać świat i doskonalić swoją osobowość, dodawać skrzydeł (żartuje. Poniosło mnie. Nie myślałam tak ;p ale okazało się, że to prawda! Choćby przez podróże, które są częścią tej pracy ).
Kropki się łączą. W makroskali kropki się łączą w całym naszym życiu. Przypadki układają się tak, że patrząc z perspektywy czasu wstecz, potwierdza się to, w co wierzę mocno, że wszystko dzieje się po coś.
W pracy naukowej podobnie. Czasem jedna dobra publikacja albo lampka (butelka?) wina wypita po 8h wykładów o zastosowaniu promieniowania w przemyśle to kropka łącząca fakty i tabele wypełnione danymi. To światło, które wpadnie przez inne okno pokazując ten sam świat, ale z innej perspektywy sprawiając, że rzucany przez nie cień, który układał się w środkowy palec recenzenta, teraz jest palcem wskazującym prawidłowy tok myślenia.